Posty

Obraz
  [U góry fotografia, u dołu obraz. Zdjęcie z profilu. Moja głowa, zamknięte oczy, za nią "aureola" z wachlarza, a ponad nią, z prawej głowa Mistrza Zen - czternastolatka z kręconymi, brązowymi włosami. Jego dolna warga dotyka krawędzi włosów nad moim czołem, ramię obejmuje moją szyję. Obraz ma podobny układ - przedstawia głowę Jana Chrzciciela leżącą na tacy, otoczoną przez promienie światła, obejmowaną czule przez młodą kobietę - Salome, która nachyla się nad martwą twarzą jakby chciała ją pocałować w usta]     Kiedy już zostaje się rodzicem, to przyjmuje się za rzecz oczywistą, że pozostanie się nim do końca życia. Dla naszych rodziców też często pozostajemy dziećmi. "Załóż czapkę!", "Masz bilety?" - z ust rodziców możemy usłyszeć takie słowa nawet mając lat 50. Ktoś się na to uśmiechnie, ktoś inny zirytuje. "Oj maaamo", mówimy wtedy i robimy po swojemu. Znasz to? Ja bardzo dobrze. Gdybym jednak dawno temu nie mogła się wyprowadzić by z

Zen w czasach pandemii

Obraz
  - Puk puk - Kto tam? - Covid 19 - Ale jak to? Nie zapraszaliśmy! - Dostałem zgłoszenie, że mam dostarczyć chorobę. No to jestem. I co mi Pani zrobi! Gość, choć nieproszony, a nawet dostający jasne sygnały, że nie mamy dla niego czasu ani miejsca, rozgościł się jednak i został z nami tyle, ile ustawa przewiduje. Dobre chociaż to, że nie narobił za dużo szkód i nie zabrał ofiar. Poterroryzował trochę naszą rodzinę, dał jakieś dziwne lekcje do odrobienia: ćwiczenia z leżenia, z nic nie robienia, z utrzymywania dystansu we własnym domu i z dziwnej logistyki codziennej. A potem dał się oswoić i powiedział, żebyśmy się nie bali, bo nikomu z nas krzywdy już nie zrobi. Poszedł sobie, a my zostaliśmy z kolejnym tygodniem ćwiczeń z siedzenia w domu. I z Mistrzem Zen – a jakże! To właśnie o Mistrzu chcę dziś opowiedzieć. Ma 14 lat, 170 cm wzrostu, lekki zarost, wyraziste brwi i kędzierzawą czuprynę. No i jest autystyczny. Nadal niewiele mówi, a jeśli już, to jest to wyrażenie jego

Koronawirus rzucił mi się na mózg.

Obraz
 [Zdjęcie robione w lustrze: ja i Mistrz Zen przed wyjściem z domu. Jesteśmy w ciemnych kurtkach, na twarzach mamy chusty: ja ciemnofioletową, a Mistrz - czarną. Mistrz ma czarno-niebieską czapkę, a ja fioletowy kaptur. Mistrz jest już ode mnie sporo wyższy] Dziś nie będzie pokątnie, dziś będzie łopatologicznie! Koronawirus rzuca mi się na mózg i powoduje zmiany w myśleniu i postrzeganiu. Dziś więc nie będzie snucia opowiastek. Chodzi za mną pewne spostrzeżenie. Odkąd zaczęła się konkretniejsza groźba epidemii w Polsce, a kontakty międzyludzkie zaczęły kojarzyć się z groźbą zakażenia, ciągle się kogoś ocenia. Powiecie, że to nic niezwykłego, bo przecież ludzie stale oceniają siebie nawzajem. Owszem, to prawda ale teraz rozpoczął się istny festiwal oceniania wszystkich możliwych podejść do pandemii oraz osób które je prezentują. A że problem dotyczy nas wszystkich – każdy i każda z nas ma jakieś własne opinie o tym co jest słuszne i zbawienne, nie sposób się zdystans