Myślałam, że hoduję tylko mech

Wczoraj przygrzało słoneczko i maleńka ferajna zaczęła łazić po ścianach. Tycie jak ziarenka piasku ślimiątka


"Bo pani jest zwiastunem wiosny... Bo pani jest zielona..."
Pokazał mi


Łukasz patrzył intensywnie w oczy pani siedzącej obok niego - wytrzymywała to z pięknym uśmiechem i w ogóle nie wyglądała na spiętą - mieliśmy szczęście do niej

Najgorsze jak osoba zaczyna się wić: "To ja może wstanę, pani siądzie..." i po prostu wstaje... Udające, że nic się nie dzieje też się zdarzają i to jest niezła opcja, ale TA Pani, to był po prostu cud

Łukasz miał kłopot z wyjściem z autobusu, bo jego plan nie został zrealizowany (w zeszłym tygodniu pojechaliśmy w takich okolicznościach na Saską Kępę...), ale się udało! Cały kwadrans drogi z przystanku do domu zajęło nam rozpracowywanie sytuacji - że Łukasz chce płakać, jest mu smutno itp. Przy obiedzie jakoś zapomniał o troskach


I nagle wśród tej ciszy, wśród tej świątyni - anielski głos Mistrza:
"Seksapil. Przygoda i przygody"

(Jakby mnie kto pytał... Chyba nie jestem zrównoważona psychicznie. I to jest w porządku)

*Nie jesteśmy katolicką rodziną i w kościele bywamy tylko z wyjątkowych względów - czyli kilka razy do roku.
Komentarze
Prześlij komentarz