Dlaczego „Wywody Pokątne”? - część pierwsza
Pierwsze były #OgrodyPokątne – zdjęcia, które robiłam chodząc po mieście zwykłymi, utartymi drogami – z Mistrzem, po Mistrza, na zakupy itp. Po próbach uwieczniania tego co mnie zachwycało telefonem, zdecydowałam się nosić ze sobą aparat by potem nie żałować 😉 Czasem gdzieś się lekko spóźniłam z powodu fotografowania tego co pokątnie gdzieś wyrosło, ale uznałam że te chwile są mi potrzebne.
Jak łyk świeżego powietrza, jak muzyka. Jak kawa w „starbuniu” dla niektórych. Jak nowa sukienka, para butów lub szminka dla innych. Uznałam, że mam prawo do swoich malutkich(naprawdę!) spóźnień i zawisania z aparatem wśród ulicznego ruchu nad roślinką, która wyrosła tam, gdzie jej nie proszono, ale za to z pokątnym wdziękiem, który do mnie przemawia. Mistrz Zen umie czekać w takich chwilach – nie pogania mnie, jest blisko i zasłania sobą lub odsłania światło jeśli go o to proszę, choć jego zainteresowanie obiektami moich zabiegów jest raczej umiarkowane.
Wiem, że wiele osób wieczorami ogląda filmy, seriale albo czyta beletrystykę. Ja nie - po przeżytym dniu zwykle nie mam już siły na kolejne przeżycia, nie potrzebuję ich i nie chcę. Większości znanych tytułów w ogóle nie kojarzę, a z tych które mnie intrygują często rezygnuję, nie czując w sobie już miejsca na nowe historie i emocje. Zamiast tego wszystkiego oglądam zdjęcia zrobione danego dnia, robię selekcję i decyduję czy i które chcę pokazać innym. Dzięki umieszczeniu fotek w przestrzeni wirtualnej, gdzie mogą zobaczyć je inne osoby, obrazki te towarzyszą mi dłużej i intensywniej. To mój własny pokątny film, którego bohaterami są czarujące, niezaproszone, wytrwałe istoty, które zielenią się i rosną mimo wszystko.
[Po kliknięciu na zdjęcie wyświetli się galeria]
Jak łyk świeżego powietrza, jak muzyka. Jak kawa w „starbuniu” dla niektórych. Jak nowa sukienka, para butów lub szminka dla innych. Uznałam, że mam prawo do swoich malutkich(naprawdę!) spóźnień i zawisania z aparatem wśród ulicznego ruchu nad roślinką, która wyrosła tam, gdzie jej nie proszono, ale za to z pokątnym wdziękiem, który do mnie przemawia. Mistrz Zen umie czekać w takich chwilach – nie pogania mnie, jest blisko i zasłania sobą lub odsłania światło jeśli go o to proszę, choć jego zainteresowanie obiektami moich zabiegów jest raczej umiarkowane.
Wiem, że wiele osób wieczorami ogląda filmy, seriale albo czyta beletrystykę. Ja nie - po przeżytym dniu zwykle nie mam już siły na kolejne przeżycia, nie potrzebuję ich i nie chcę. Większości znanych tytułów w ogóle nie kojarzę, a z tych które mnie intrygują często rezygnuję, nie czując w sobie już miejsca na nowe historie i emocje. Zamiast tego wszystkiego oglądam zdjęcia zrobione danego dnia, robię selekcję i decyduję czy i które chcę pokazać innym. Dzięki umieszczeniu fotek w przestrzeni wirtualnej, gdzie mogą zobaczyć je inne osoby, obrazki te towarzyszą mi dłużej i intensywniej. To mój własny pokątny film, którego bohaterami są czarujące, niezaproszone, wytrwałe istoty, które zielenią się i rosną mimo wszystko.
[Po kliknięciu na zdjęcie wyświetli się galeria]
Te Twoje obserwacje są takie zielone, ciepłe, piękne :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń💚!
OdpowiedzUsuńJestem poruszona, te maleństwa grzmią we mnie. Dzięki !
OdpowiedzUsuńTo wspaniale :) Takich maleństw jest bezliku w miastach, nic tylko brać i podziwiać!
Usuń