Dzień Myśli Braterskiej




Nigdy nie byłam harcerką, tak jakoś wyszło. Nigdy nie ciągnął mnie mundur, a właściwie, to nawet odpychał. Ciągnął mnie las, namioty, obozy. Ale kobiety z rodziny mówiły, że to dla mnie za trudne warunki, że są alarmy nocne i każą biegać z ciężkim plecakiem wokół obozu, że nocą na warcie każą stać... No to mi się odechciało. Koleżanki z podstawówki dawały radę, ja uwierzyłam, że nie dam.
Na pierwszy obóz pojechałam mając 20 lat dzięki bratu. Bez munduru, za to z ciężkim plecakiem, który nosiłam co dzień w nowe miejsce, gdzie na ognisku gotowaliśmy ryż z zanętnikiem i parszywą herbatkę z okruchami lasu. Rozwaliłam wargę i musiałam jechać stopem żeby ją szyć (dziś żałuję, że blizna została tak mała i nikt jej nie widzi). I jakoś dałam jednak radę. I może te dziesięć, dwanaście lat wcześniej też bym dała! I byłabym pewnie kimś trochę innym, trochę może mocniejszym, może miałabym więcej wspomnień - materiału by siebie budować jako osobę silną, która MOŻE i DA RADĘ. Nie na "może gdyby", tylko na "wiem, pamiętam, przeżyłam".

Siedem lat temu przyjaciel wpadł na dziwaczny dla mnie wówczas pomysł. Nadal nie rozumiem co mu do głowy strzeliło, ale wymyślił, że wezmę Mistrza i pojadę z nim na obóz. Do lasu, z Zuchami. Kobieta 35 lat i niepełnosprawne, pięcioletnie dziecko, za którym trzeba latać - wymarzone piąte koło u wozu w lesie, w dziczy!
Maciek Fuszara to komendant-wizjoner. Wymyślił, że na obozie indiańskim Łukasz będzie Wielkim Szamanem - Śpiewającym Głosem. I tak się stało! Dzieci w to uwierzyły, bo Łukasz śpiewał podczas ogniska tak niesamowicie, że naprawdę w tym była magia. A ja biegałam za nim po lesie żeby mi nie zginął, chłonęłam atmosferę i całą tą aurę, wrzucałam swoje trzy grosze, postarzałam drewniane łuki, żeby dzieci znalazły STARY rynsztunek według tajemniczych znaków, doglądałam Zuchy jak mi starczało oczu i usiłowałam włączać Wielkiego Szamana w zadania i zabawy zwykłych śmiertelników.


Za rok byliśmy Wikingami, potem piratami, przenieśliśmy się do średniowiecznej Japonii, a następnie zostałam pilotem młodych padawanów, który musiał awaryjnie lądować na nieznanej planecie i potajemnie ich szkolić. Rok później należeliśmy już do szajki Robin Hooda, a ostatniego lata przenieśliśmy się w czasie do 1742 roku p.n.e.

Siedem razy przez dwa tygodnie miałam możliwość być "druhną", choć nigdy nie miałam na sobie munduru. Po trosze jednak byłam Zuchem, którym nie dane mi było zostać w dzieciństwie. Karmiąc swoje wewnętrzne wypłoszone dziecko, które miało "nie dać rady" pozwalałam mu rosnąć. A Mistrz był ze mną, i dodawał mi sił, pozwalał łapać dystans. Pozwalał to wszystko jakoś wytłumaczyć czterdziestolatce, która musiała mieć przecież jakąś rację bytu w całej tej historii

Nie policzyłam ile dzieci dzięki temu dziwnemu pomysłowi poznało Mistrza Zen i doświadczyło, że niepełnosprawność intelektualna to nie jest jakaś żenada, przed którą trzeba uciekać wzrokiem, nad którą trzeba się litować i takie tam. "Łukasza to każdy lubi" - posłyszałam kiedyś idąc z Zuchami na kąpielisko.

Kilka dni temu Łukasz skończył 12 lat. Za duży już jest na Zucha. Pora kończyć tę przygodę, a łza się w oku kręci. Nie wiem ile lat ma teraz moja mała "wewnętrzna harcerka". Chyba żaden Zuch nie był na obozie aż siedem razy, więc mała Asia z Zuchów może się już wypisać

Jestem wdzięczna wszystkim Harcerzom, którzy mi towarzyszyli. Czuwaj!



Pięcioletni Mistrz jako szaman Śpiewający Głos


W połowie obozu podeszwa mojego buta zapragnęła iść własną drogą. Ale jej nie pozwoliłam.
Te małe buciki obok należą do Mistrza (to nasze jedyne zdjęcie z wioski Wikingów)
2012

Jedni szukają skarbu piratów, inni gryzą płyn na komary
2012
"Kiedy było mi jakoś tak smutno, szedłem do Łukasza" - tak potem opowiadał w domu mały pirat.
2013

2014
Już Mistrzowie, choć jeszcze Padawani. Ostatni obóz Magdy...
2015

Po nocy spędzonej na pakowaniu komendy walczyć jeszcze mogłam, ale uśmiechać się już chyba nie bardzo ;)
(Karabiny na wodę to nie przelewki!)
2015
Szajka Robin Hooda w oczekiwaniu na Króla Ryszarda
2016

Przyrządzamy farby z "naturalnych pigmentów" ;)
2017















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czego uczą mnie ONI (osoby z niepełnosprawnością intelektualną)

Dlaczego nie zrobię wszystkiego aby uzdrowić moje dziecko

Cierp-live

From zero to hero!

Życiowy tekst o umieraniu

Mistrz Zen, handpan i skoki ze spadochronem ;)

O normach

Zen w czasach pandemii

Koronawirus rzucił mi się na mózg.

Miłość w obuwniczym