Posty

Wyświetlanie postów z października 25, 2018

Są dwie szkoły...

Obraz
Ostatnie dni były dla mnie bogate we wrażenia. W poniedziałek Mistrz Zen pierwszy raz wspiął się na samą górę ścianki wspinaczkowej. Wyczyn powtórzył jeszcze dwukrotnie, za każdym razem samodzielnie. Dotąd wchodził tylko do wysokości na której kończą się bouldery (niskie ścianki do wspinania bez asekuracji), czyli tej z którą był oswojony. Tym razem wszedł na szczyt. Nikt go specjalnie nie motywował, nie było żetonów i nagród „dla odważnych”, nikt nie pracował nad „dzielnością”, wytrwałością, przełamywaniem strachu itp. Mistrz dostał czas i przestrzeń. Zdecydował i zdobył, sięgnął po więcej bo sam tego chciał. Po cichu, w wolności, w jego zen. Jak tylko przyszłam po niego na ściankę, zorientowałam się, że jest jakieś święto – asystent ze szkoły promieniał i dopytywał, czy już dostałam zdjęcia. Nie? To zaraz wyśle, bo muszę to zobaczyć. Osiem, a może dziesięć metrów nad ziemią, pion, kolorowe chwyty, asekuracja i Łukasz sam na ścianie. Trzyma się jak trzeba, żadne tam wiszenie na linie