Czego uczą mnie ONI (osoby z niepełnosprawnością intelektualną)


[Moje stopy w dwóch różnych skarpetkach z motywami kocimi. Jedna biała w małe czarne koty, druga czarna z szara sylwetką kota od pięty do kostki.]

„Każdego dnia uczę się czegoś od naszych dzieci”, słyszałam wielokrotnie w kontekście pracy z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Piękne zdanie, jednak nie zdarzyło mi się jeszcze usłyszeć rozwinięcia tej myśli – czego mianowicie tak się każdego dnia uczymy?

Żyję w środowisku zdominowanym przez osoby z wyższym wykształceniem, oczytane, mające wyrobione własne zdanie, lubiące intelektualny ferment, wyszukane rozrywki, zajmujące się hobbystycznie sztuką. Sama prawie nic nie czytam, nie oglądam telewizji ani filmów, ostatnio już nawet nie słucham radia. Każdego dnia dowiaduję się więc czegoś ważnego od moich inteligentnych przyjaciół, poznaję różne punkty widzenia, mogę dzięki nim przemyśleć wiele spraw, a przede wszystkim poszerzać swoje horyzonty.

A czego się uczę od osób z możliwościami intelektualnymi „umiarkowanie lub znacznie” poniżej normy? Co mi daje bycie mamą Mistrza Zen?

[Praca plastyczna Mistrza Zen sfotografowana na wernisażu wystawy prac uczniów z jego szkoły. Wielowarstwowa wyklejanka z motywami ryb i oczu w odcieniach niebiesko-zielonych, z elementami żółtymi]
  • Uważność i obecność TU i TERAZ. Łukasz jest moim Mistrzem Zen, bo jest obecny i uważny, czasem nawet na 200%. Jego zmysły dosłownie chłoną świat.
  • Radość z prostych rzeczy – jak np. że barierka tak pięknie błyszczy, że w tramwaju nie ma tłoku, albo że pada miły deszczyk i tak fajnie jest mieć kaptur na głowie. Odnajduję magię w codzienności właśnie dzięki Mistrzowi.
  • Radość z tego, że coś się udało – że szklanka jest w połowie (lub chociaż w ćwierci), ale jednak pełna. Wynajdywanie tego co umiem, co mi wychodzi, co dałam radę zrobić - ja i moi bliscy. Obserwacja osób, które nawet nie bardzo umieją mówić, ale za to potrafią z wdziękiem przechodzić nad tym do porządku uczy mnie dystansu, a on bardzo się przydaje.
  • Uczę się dostosowywać oczekiwania do możliwości osób – bo nic tak nie frustruje jak oczekiwania wygórowane, na których co chwila się przejeżdżam. Fajnie jest stawiać wyzwania przed sobą i przed dziećmi, ale obcowanie z Mistrzem jak nic innego wcześniej nauczyło mnie gotowości do natychmiastowej rewizji wyobrażeń i szukania nowych dróg.
  • Osoby z NI często są innowacyjne, nie podążają utartą ścieżką, są mniej przewidywalne niż przeciętny człowiek, zaskakują. Pokazują alternatywny sposób wyrażania siebie i wchodzenia w relacje. Obserwowanie ich jest dla mnie bardzo odświeżające i inspirujące, ułatwia wychodzenie z rutyny w moich własnych relacjach, pozwala czuć mocniej i pełniej to kim jestem.
  • Uczę się nie oceniać ludzi na podstawie ich inteligencji. Ok… wyraźna niepełnosprawność intelektualna obcej osoby nie stanowi dla mnie większego wyzwania – jeśli taka osoba mnie zaczepia, bywa ciekawie. Jednak z nie ocenianiem osób „funkcjonujących normalnie”, które nie rozumieją „najprostszych rzeczy” nie jest już tak łatwo. A może właśnie bywa ZBYT łatwo. Ileż razy myślałam sobie: „Jak można być tak ograniczonym?!”, „Czy to tak trudno zrozumieć, że…”, „Nie no, to nie jest dla mnie partner/ka do rozmowy”, „Ja nie wiem co on/ona ma w tej głowie!”, „Skoro JA mogłam się tego nauczyć, to ktoś inny też mógł”… Na pewno?
Zdolności intelektualne to spektrum, tak samo jak autyzm. Mają swoje kolory i niuanse. Możliwości moje, Twoje, Mistrza Zen, „słabego ucznia”, „inteligenta”, osoby wykonującej prostą pracę by zarobić na swoje utrzymanie, bo nauka jej nie szła - nie są takie same.

Osoby niepełnosprawne intelektualnie, które spotykam nie lubią być traktowane bez szacunku, są wrażliwe, okazują przywiązanie, kochają, tęsknią i nie chcą tego wszystkiego w sobie tłumić. Spontaniczne, szczere, mają dobre intencje, są kulturalne (tak!), chcą się uczyć, tworzyć i pomagać innym, umieją się cieszyć, nie szukają drugiego dna, potrafią z wdzięcznością przyjmować pomoc i ufać ludziom.
Tak sobie myślę, że może czasem intelekt przeszkadza być sobą?

Komentarze

  1. Piękna praca Mistrza Zen. A Twoje wpisy Asiu czyta się z otwartym sercem, są miękkie i delikatne. Czy może napiszesz coś wkrótce?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity świat. Nieznany mi. Nie będę udawać, że mi go brakuje, bo nikt dobrowolnie do niego nie dąży. Bardzo ciężki chleb. Ale potrafić odnaleźć się w nim, dostrzec rzeczy, które samego siebie wzbogacają i rozszerzają horyzont to prawdziwe mistrzostwo. Podziwiam.
    Paweł

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie zrobię wszystkiego aby uzdrowić moje dziecko

Cierp-live

From zero to hero!

Życiowy tekst o umieraniu

Mistrz Zen, handpan i skoki ze spadochronem ;)

O normach

Koronawirus rzucił mi się na mózg.

Zen w czasach pandemii

Miłość w obuwniczym