Mistrz Zen, handpan i skoki ze spadochronem ;)
Przypadkiem trafiłam na piękne zdjęcie przedstawiające młodego mężczyznę stojącego przy łóżku i trzymającego na rękach drobnego staruszka (a może staruszkę?) z komentarzem: „Jeżeli ktoś naprawdę chce przekraczać siebie, to zamiast skakania ze spadochronem polecam mycie dziadków w hospicjum.”
…
I choć tego nie planowałam – opowiem jak spędzam tegoroczne wakacje. Pokątnie… Nawet bardzo pokątnie.
Nie wdając się w szczegóły śmiało mogę powiedzieć, że mam za sobą już dobre kilka tygodni skoków ze spadochronem. A właściwie początkowo były to skoki na bungee 😉 Tyle, że nie skakałam sama, a z Moją Babcią, dla której było to czymś równie nowym i trudnym, jak dla mnie.
„Spadochronem” okazało się początkowo łóżko rehabilitacyjne, a właściwie szpitalne, które znacznie ułatwiło „skoki”, później mój nowy projekt fotograficzno-turystyczny 😉 #WakacjePokątne, a następnie… handpan! Czyli nieplanowana akcja internetowa* o bardzo zaskakujących efektach.
Co ma jedno do drugiego? Wbrew pozorom bardzo dużo. Cierpiąca Babcia, nowe zadania związanie z opieką nad nią, perspektywa spędzenia całego, jak dotąd bardzo upalnego lata w środku miasta z Mistrzem Zen u boku i świadomością, że należą mu się wakacje… To wszystko zaczynało mnie już mocno przyginać do ziemi…
I wtedy nagle jak jakiś fajerwerk z konfetti (tak!) pojawiły się setki, tysiące osób, które wysyłały mi i Mistrzowi ogromne dawki pozytywnej energii. Jeśli chcieliście pomóc tylko dziecku – przepraszam najmocniej, ale pozwoliłam sobie zawłaszczyć część tej dobroci 😉
Nie miałam wątpliwości, że ludzie lubią pomagać, że potrafią się angażować itd. ale kompletnie nie spodziewałam się takiego odzewu na filmy z Mistrzem i moją prośbę. Zamieściłam to wszystko spontanicznie i na szybko, pomiędzy jedną a drugą wizytą u Babci i już po godzinie okazało się, że skala odzewu jest jak jakieś tsunami, które zmywa znój i ciężar, daje niesamowitego powera i sprawia, że co chwila się uśmiecham.
Komunikator się rozdzwonił, komentarze się porozpisywały, udostępnienia rozrastały się tak szybko, że nie miałam najmniejszych szans ich śledzić, a zewsząd płynęły najlepsze życzenia, słowa wsparcia, chęć pomocy, konkretne pomysły, a nawet propozycje spotkań i przekazania instrumentu na własność. A wszystko to w liczbie bardzo mnogiej! Ogarnianie całości na bieżąco nie było możliwe, ale postanowiłam „brać co dają” i nie stresować się tym, że nie na wszystko od razu odpowiem. Mistrz był radosny, cieszył się, śmiał i słuchał muzyki i chyba nie do końca rozumiał jak wiele się dzieje wokół jego osoby. Uznałam, że tak jest dla niego lepiej i pozwoliłam sytuacji płynąć, wierząc że będzie dobrze i nie przywiązując się do żadnych konkretnych wizji co do przyszłości całej akcji.
Z tego co widziałam, uczestnicy całego zamieszania świetnie się bawili – puszczali muzykę, spotykali starych znajomych pod moim postem, dyskutowali czy autyzm można nazwać darem, deklarowali wpłaty, chwalili się i dzielili wiedzą o pokrewnych instrumentach, fajnych miejscach i wydarzeniach… Krótko mówiąc, pokazywali sobą piękny kawałek świata i wciągali do niego mnie, moje dziecko i męża.
A Mistrz… w pewnym momencie zwyczajnie powiedział „nie” na propozycję kolejnego spotkania i gry, decyzję tę podtrzymał i zobaczymy co będzie dalej… Wiem, że wiele osób może być rozczarowanych takim obrotem sprawy. Marzenie moje i mojego syna stało się na chwilę również ich marzeniem – chłopiec obdarzony autyzmem i słuchem absolutnym, Mistrz Zen, z właściwą sobie radością i wdziękiem wydobywający przepiękne dźwięki z niezwykłego instrumentu oraz poczucie, że miało się w tym swój udział – to bardzo miła i uwodząca wizja. Chciałabym żeby się kiedyś ziściła. Bardzo.
I choć cała akcja nie zmieniła nic w mojej i Mistrza sytuacji fizyczno-logistycznej, choć miałam jeszcze mniej luzu (bo jednak starałam się odpowiadać przynajmniej na prywatne wiadomości), to nagle poczułam się częścią czegoś bardzo, bardzo fajnego. Mamy do czego wracać, słuchamy magicznej pyty Hang Massive „As It Is”, którą otrzymaliśmy w prezencie aż z Wiednia, Mistrz dostał sporą dawkę inspiracji do swojego śpiewu (od czasu jednego ze spotkań zaczął tupać sobie do rytmu, czego nigdy wcześniej nie zaobserwowałam, a w jego głosie pojawiły się nowe barwy, nawiązujące do hangu oczywiście), a ja poczułam się wyjątkową osobą. I za to wszystko jestem cholernie wdzięczna Złotemu Światu - znajomym, licznym nieznajomym, nowym znajomym, Mistrzowi Zen, muzyce, twórcom tego niesamowitego instrumentu i… samej sobie 😊
* Dla osób nie korzystających z facebooka poniżej treść mojego apelu:
Mój syn - #MistrzZen, obdarzony autyzmem, słuchem absolutnym i miłością do muzyki chciałby zagrać na takim instrumencie (zwie się Hang Pan).
A ja marzę o tym, żeby dostał go w swoje ręce choć na jeden dzień. Poniższego utworu słucha w kółko z ogromnym zachwytem, a kiedy siedzi przed monitorem mam wrażenie, że patrzy w lustro, oglądając siebie za kilka lat.
Czy ktoś z Państwa zna?
Kogoś kto zna?
Kogoś kto ma?
Hang Pan???
W internecie widzę wyłącznie oferty sprzedaży, a mi chodzi o wypożyczenie hanga - najlepiej do domu, żeby Mistrz mógł się z nim oswajać sam na sam i miał na to czas.
Warszawa.
(Filmy z synem publikuję za jego zgodą)
Zgadzam się, a nawet proszę o udostępnianie
https://www.facebook.com/michal.avidor.3/videos/1176751625171/
…
I choć tego nie planowałam – opowiem jak spędzam tegoroczne wakacje. Pokątnie… Nawet bardzo pokątnie.
Nie wdając się w szczegóły śmiało mogę powiedzieć, że mam za sobą już dobre kilka tygodni skoków ze spadochronem. A właściwie początkowo były to skoki na bungee 😉 Tyle, że nie skakałam sama, a z Moją Babcią, dla której było to czymś równie nowym i trudnym, jak dla mnie.
„Spadochronem” okazało się początkowo łóżko rehabilitacyjne, a właściwie szpitalne, które znacznie ułatwiło „skoki”, później mój nowy projekt fotograficzno-turystyczny 😉 #WakacjePokątne, a następnie… handpan! Czyli nieplanowana akcja internetowa* o bardzo zaskakujących efektach.
Co ma jedno do drugiego? Wbrew pozorom bardzo dużo. Cierpiąca Babcia, nowe zadania związanie z opieką nad nią, perspektywa spędzenia całego, jak dotąd bardzo upalnego lata w środku miasta z Mistrzem Zen u boku i świadomością, że należą mu się wakacje… To wszystko zaczynało mnie już mocno przyginać do ziemi…
I wtedy nagle jak jakiś fajerwerk z konfetti (tak!) pojawiły się setki, tysiące osób, które wysyłały mi i Mistrzowi ogromne dawki pozytywnej energii. Jeśli chcieliście pomóc tylko dziecku – przepraszam najmocniej, ale pozwoliłam sobie zawłaszczyć część tej dobroci 😉
Nie miałam wątpliwości, że ludzie lubią pomagać, że potrafią się angażować itd. ale kompletnie nie spodziewałam się takiego odzewu na filmy z Mistrzem i moją prośbę. Zamieściłam to wszystko spontanicznie i na szybko, pomiędzy jedną a drugą wizytą u Babci i już po godzinie okazało się, że skala odzewu jest jak jakieś tsunami, które zmywa znój i ciężar, daje niesamowitego powera i sprawia, że co chwila się uśmiecham.
Komunikator się rozdzwonił, komentarze się porozpisywały, udostępnienia rozrastały się tak szybko, że nie miałam najmniejszych szans ich śledzić, a zewsząd płynęły najlepsze życzenia, słowa wsparcia, chęć pomocy, konkretne pomysły, a nawet propozycje spotkań i przekazania instrumentu na własność. A wszystko to w liczbie bardzo mnogiej! Ogarnianie całości na bieżąco nie było możliwe, ale postanowiłam „brać co dają” i nie stresować się tym, że nie na wszystko od razu odpowiem. Mistrz był radosny, cieszył się, śmiał i słuchał muzyki i chyba nie do końca rozumiał jak wiele się dzieje wokół jego osoby. Uznałam, że tak jest dla niego lepiej i pozwoliłam sytuacji płynąć, wierząc że będzie dobrze i nie przywiązując się do żadnych konkretnych wizji co do przyszłości całej akcji.
Z tego co widziałam, uczestnicy całego zamieszania świetnie się bawili – puszczali muzykę, spotykali starych znajomych pod moim postem, dyskutowali czy autyzm można nazwać darem, deklarowali wpłaty, chwalili się i dzielili wiedzą o pokrewnych instrumentach, fajnych miejscach i wydarzeniach… Krótko mówiąc, pokazywali sobą piękny kawałek świata i wciągali do niego mnie, moje dziecko i męża.
A Mistrz… w pewnym momencie zwyczajnie powiedział „nie” na propozycję kolejnego spotkania i gry, decyzję tę podtrzymał i zobaczymy co będzie dalej… Wiem, że wiele osób może być rozczarowanych takim obrotem sprawy. Marzenie moje i mojego syna stało się na chwilę również ich marzeniem – chłopiec obdarzony autyzmem i słuchem absolutnym, Mistrz Zen, z właściwą sobie radością i wdziękiem wydobywający przepiękne dźwięki z niezwykłego instrumentu oraz poczucie, że miało się w tym swój udział – to bardzo miła i uwodząca wizja. Chciałabym żeby się kiedyś ziściła. Bardzo.
I choć cała akcja nie zmieniła nic w mojej i Mistrza sytuacji fizyczno-logistycznej, choć miałam jeszcze mniej luzu (bo jednak starałam się odpowiadać przynajmniej na prywatne wiadomości), to nagle poczułam się częścią czegoś bardzo, bardzo fajnego. Mamy do czego wracać, słuchamy magicznej pyty Hang Massive „As It Is”, którą otrzymaliśmy w prezencie aż z Wiednia, Mistrz dostał sporą dawkę inspiracji do swojego śpiewu (od czasu jednego ze spotkań zaczął tupać sobie do rytmu, czego nigdy wcześniej nie zaobserwowałam, a w jego głosie pojawiły się nowe barwy, nawiązujące do hangu oczywiście), a ja poczułam się wyjątkową osobą. I za to wszystko jestem cholernie wdzięczna Złotemu Światu - znajomym, licznym nieznajomym, nowym znajomym, Mistrzowi Zen, muzyce, twórcom tego niesamowitego instrumentu i… samej sobie 😊
* Dla osób nie korzystających z facebooka poniżej treść mojego apelu:
Mój syn - #MistrzZen, obdarzony autyzmem, słuchem absolutnym i miłością do muzyki chciałby zagrać na takim instrumencie (zwie się Hang Pan).
A ja marzę o tym, żeby dostał go w swoje ręce choć na jeden dzień. Poniższego utworu słucha w kółko z ogromnym zachwytem, a kiedy siedzi przed monitorem mam wrażenie, że patrzy w lustro, oglądając siebie za kilka lat.
Czy ktoś z Państwa zna?
Kogoś kto zna?
Kogoś kto ma?
Hang Pan???
W internecie widzę wyłącznie oferty sprzedaży, a mi chodzi o wypożyczenie hanga - najlepiej do domu, żeby Mistrz mógł się z nim oswajać sam na sam i miał na to czas.
Warszawa.
(Filmy z synem publikuję za jego zgodą)
Zgadzam się, a nawet proszę o udostępnianie
https://www.facebook.com/michal.avidor.3/videos/1176751625171/
Komentarze
Prześlij komentarz