Notatki z podróży powrotnej

C.d. czyli notatki z podróży powrotnej:

„Z przyczyn technicznych Wars jest nieczynny. Za utrudnienia przepraszamy.” – usłyszeliśmy komunikat z głośników w wagonie (bez przedziałów)
- Hehe, z przyczyn technicznych – odezwał się chichot dwóch opalonych i połyskliwych pań siedzących po przekątnej za nami.
- Trudno jest obsługiwać na leżąco. Hehe.
- Pan Wars zaniemógł – panie cieszyły się jedna przez drugą
- Ale radził sobie świetnie, póki stał. To trzeba przyznać. – włączył się elegancki pan w garniturze szykujący się do wyjścia – Stał prosto jak żołnierz , ani mu się nie ulewało, ani nic. Tylko miał kłopoty z artykulacją. Ssukrem? – zademonstrował przybierając pijacki wyraz twarzy.
„Z powodu awarii jednostki, pociąg jest opóźniony o około 40 minut” – dało się znów słyszeć z głośnika. Awaria jednostki – to zabrzmiało intrygująco.
- Zwykle jak jest opóźnienie – zauważyłam – dają gratis herbatę lub kawę, ciekawe jak będzie tym razem, skoro Wars…
- Wars zaniemógł. Leży. – ucieszyły się znów obie panie i kontynuowały chichot.



Łukasz w międzyczasie wypił całą wodę, jaka nam została i wyglądało na to, że żaden stoliczek oferujący cokolwiek nas nie poratuje. A przed nami jeszcze wiele godzin, no i „awaria jednostki”…
Konduktor przyszedł cokolwiek spięty. Wyjaśnił, że z klimatyzacją nie będzie jakoś doskonale, bo „ta jednostka” jest jakaś pechowa. Dojedziemy, ale nie będzie super.
- Proszę podpisać legitymację, bo jest nieważna – zauważył sprawdzając nasz bilet i zwracając mi dokument Łukasza.
- Druga część jest na odwrocie – pokazałam mu legitymację osoby niepełnosprawnej – stąd ten brak podpisu i te zniżki na bilecie.
- Ale niech podpisze.
- Nie ma możliwości, dlatego legitymacja nie jest podpisana i na razie nie będzie.
- Ale jakiś papier ze szpitala pani ma? – spytał.
- Mam orzeczenie o niepełnosprawności – rzekłam sięgając do plecaka.
- To świetnie! – tu konduktor wykonał gest „yes!” obiema pięściami, po czym złapał się za twarz – to znaczy, wcale się nie cieszę, tylko cieszę się, że pani wzięła. Bo za mną idzie kontrola. Ale teraz nie musi pani pokazywać. – I konduktor cały zmieszany poszedł dalej.
Połyskliwe panie siedzące prawie za nami nie dawały o sobie zapomnieć. Co chwila którejś dzwonił telefon. Sporo można było się dowiedzieć – jak się nazywają, dokąd i po co jadą, że jedna kryje drugą gdy ktoś dzwoni – „Powiedz, że jestem w WC”, „Powiedz, że śpię”, „I co, i co, i co?” itp.
- A Wars ciągle zamknięty. Nawet zupy nie można kupić. Nawet herbaty. A mi się tak pić chce.
- Masz fantę.
- Nie chcę fanty, chcę herbaty.

- Może na stacji będzie jakiś sklep.

- Nie dać ludziom nawet pięciu minut żeby wsiedli i żeby można było coś kupić. To nieludzkie.
- Jeszcze godzina, ja pierdole. I ten Wars zamknięty. Bosze a my jeszcze musimy się dostać do tego zasranego hotelu.
Nawet liczni rozmówcy telefoniczni wiedzieli już, że pani chce się pić, a Wars…
A tymczasem #MistrzZen siedział sobie z klasą i z fasonem (i suchymi spodniami!), odzywał się dość cicho, kilka razy spokojnie poprosił o wodę, wybraliśmy się do Warsu (a nuż już?), zrozumiał, że nie ma skąd jej wziąć i nie wracał do tematu. Rysował, wyglądał przez okno, miział mi włosy i prosił „dmuchnąć ucho” i „dmuchnąć ręce”, co było znakiem, że czuje dyskomfort. Ogólnie wyglądał jednak na zadowolonego i odpowiadał, że czuje się dobrze. - A gdzie ten pan-młody-konduktor? Dawno go nie widziałam – zauważyła jedna z efektownych pań.
- On tak popatrzył na twoje nogi jak spałaś, nie podobało mu się, że są wyciągnięte. Już go nie lubię. – odparła druga.
Faktycznie, idąc do toalety i do Warsu musieliśmy budzić panią, która usytuowała swoje nogi niczym szlaban.
- Głupi dziad, też go już nie lubię. A jak niby mam jechać tyle godzin?! Ciekawe co on by zrobił! Głupi dziad! – odreagowywała dalej pani, nie zważając na to, z konduktor prawdopodobnie jedzie tak samo długo jak ona.


Dojechaliśmy z opóźnieniem, które się nie zmniejszyło, ani nie zwiększyło. Łukasz nie zgodził się na bluzę ani kurtkę pomimo chłodu i późnej pory. Wytrwał dzielnie drogę z dworca (żałuję, że nie wzięłam taksówki), a potem pił i pił, i pił, i pił, i pił.

(tekst na podstawie szybkich notatek na papierze)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czego uczą mnie ONI (osoby z niepełnosprawnością intelektualną)

Dlaczego nie zrobię wszystkiego aby uzdrowić moje dziecko

Cierp-live

From zero to hero!

Życiowy tekst o umieraniu

Mistrz Zen, handpan i skoki ze spadochronem ;)

O normach

Zen w czasach pandemii

Koronawirus rzucił mi się na mózg.

Miłość w obuwniczym