List do Mikołaja

Drogi Święty Mikołaju!
Jestem bardzo bogatą osobą. Mam więcej rzeczy niż potrzebuję i umiem ogarnąć.

Nie przynoś mi książek, bo nie przeczytałam jeszcze tych, które dostałam ostatnio.
Nie przynoś kosmetyków, bo trudno je dobrać, a mogą się przeterminować.
Nie dawaj biżuterii i bibelotów, bo mam ich akurat tyle, by czuć się otoczona pięknem.
Nie dawaj roślin, bo parapety mam pełne, a mieszkanie dość ciemne.
Mam też wystarczająco dużo skarpetek i odzieży, by było mi ciepło, kolorowo i przytulnie. Moje ciało jest dość kapryśne, a szafę mam małą i więcej nie pomieści.

Pomóż mi więc oddać bez wyrzutów sumienia te wszystkie rzeczy, które nie są mi już potrzebne. Niech trafią tam gdzie się przydadzą. Daj mi siłę bym mogła tego dokonać, a ręce nie opadały mi co chwila. To są moje rzeczy, więc nikt za mnie nie zdecyduje których z nich mam się pozbyć.

Pomóż zrobić przestrzeń na przejrzystość, porządek i relaks.
Nie wiem niestety jak... Nie czuję się na siłach czytać książek o porządkowaniu mieszkań. Ani w ogóle żadnych książek (nawet jednej malutkiej – na razie po prostu nie i już).

A jak już będę mieć w domu ład, czystość i przejrzystość, weź mnie na ręce i zanieś gdzieś do domku z kominkiem, gdzie nie ma nikogo. To nie musi być w górach, ani nawet daleko. I niech po drodze wypadnie mi z ręki smartfon. Otul mnie kocykiem, zaparz herbatę i zrób coś takiego, żeby ogarnął mnie spokój. Żebym czuła, że osoby, które kocham nie zapomną, że w razie czego na pewno mnie znajdą. Nic nie mów, o nic nie pytaj. Możesz mi mruczeć do ucha.

[Ogień w kominku]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czego uczą mnie ONI (osoby z niepełnosprawnością intelektualną)

Dlaczego nie zrobię wszystkiego aby uzdrowić moje dziecko

Cierp-live

From zero to hero!

Życiowy tekst o umieraniu

Mistrz Zen, handpan i skoki ze spadochronem ;)

O normach

Zen w czasach pandemii

Koronawirus rzucił mi się na mózg.

Miłość w obuwniczym