Wyspa skarbów

D
[Dłonie bardzo starszej pani trzymające jaskrawo-czerwony kwiat, oparte o materiał w jasnoniebieskie kwiatki]

Dokładnie rok temu odeszła Moja Babcia. Pod koniec życia wypełniała sobą mój czas i uwagę. Opieka nad coraz mniej sprawną starszą panią, która przez ostatnie miesiące nie umiała już samodzielnie usiąść, dużo mnie kosztowała, ale również stanowiła źródło... radości? spełnienia? Trudno to określić słowami, trudno podsumować. Moja Babcia nie tylko była dla mnie ważną osobą, ale w pewnym momencie również stała się zadaniem i rok od jej śmierci nadal ciężko mi to rozdzielić - ją samą na różnych etapach życia oraz moje wspomnienia z tych ostatnich lat kiedy mieszkała u nas i była coraz bardziej zależna od pomocy.

Minął rok, a ja nadal nie przejrzałam dokładnie tego co po sobie zostawiła. Przedmiotami "praktycznymi" zajęli się moi Rodzice, za co jestem im bardzo wdzięczna. Ja zostałam ze spuścizną spisaną jej ręką na wielu luźnych kartkach powtykanych tu i ówdzie, w zeszytach, które zakładała by spisywać to co dla niej istotne. Wiersze o kwiatach, ciekawostki przyrodnicze, wspomnienia, ważne listy - wszystko to Ona, jej życie, decyzje, miłość i przekaz dla tych, którzy zostaną. Czasem nawet zebrane w kopercie lub teczce i podpisane - "Dla Romana", "Dla Janka", "Dla Kasi".
Po przeglądzie zostałam z tym, co nie zaadresowane lub co było dla mnie. Wyobrażałam sobie, że teraz czas, który spędzałabym z Babcią, będę przeznaczać na szperanie w skarbach, dokumentowaniu i porządkowaniu ich. Nie dałam rady. Za dużo już wokół mnie było tego wszystkiego - przedmiotów, ręcznie robionych serwetek, pożółkłych papierów, kartek pocztowych, wycinków z prasy, fotografii. Wszystko to ważne, ciekawe i nasycone jej osobą. Za dużo już było tych wszystkich obrazów, wspomnień i emocji we mnie. Równolegle przecież toczyć się miało moje "zwykłe" życie - dzieci, osoby bliskie, sprawy, sprawunki i obowiązki oraz, co bardzo ważne, czas na własny rozwój. Tworzenie, wymyślanie, budowanie, inwestowanie czasu i uwagi w to, co może pomóc innym, ale również stanowić będzie mój wkład w świat zewnętrzny.

W ciągu tego roku kilkakrotnie zaglądałam do mojej "skrzyni skarbów", czasem w poszukiwaniu konkretnej rzeczy, czasem bez celu. Za każdym razem po pobieżnym przeglądzie, lekkim wsiąknięciu w jej odmęty i znalezieniu jakiejś "perełki" czułam, że pora to jednak zamknąć. Odłożyć na później, na kiedy indziej. Tylko na kiedy?...

Minął rok, a ja się czuję jakby minęły wieki. Czyżby ten czas z Moją Babcią należał do innego etapu w moim życiu lub odbywał się gdzieś w innej czasoprzestrzeni? Tam, gdzie godzinę je się sałatkę owocową oglądając jak ptaki na balkonie dziobią ziarno, gdzie niemal w oczach widać jak rosną bratki i begonie, gdzie storczyki wciągają mnie do swojego wnętrza, a ich kolor i faktura są jak najcenniejszy klejnot. Tam byłyśmy, razem.
Moja Babcia nauczyła mnie jak patrzeć i tego nie zapomnę. Umiała zbudować taką krainę starości, w której chciałam jej towarzyszyć, a inne osoby chciały ją odwiedzać. Czy kiedykolwiek uda mi się powtórzyć jej wyczyn?

[Wnętrze otwartego kwiatu storczyka. Intensywny fuksjowy kolor, różne odcienie żółtego i różowego. Dookoła widoczne białe płatki z maleńkimi różowymi kropeczkami]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czego uczą mnie ONI (osoby z niepełnosprawnością intelektualną)

Dlaczego nie zrobię wszystkiego aby uzdrowić moje dziecko

Cierp-live

From zero to hero!

Życiowy tekst o umieraniu

Mistrz Zen, handpan i skoki ze spadochronem ;)

O normach

Zen w czasach pandemii

Koronawirus rzucił mi się na mózg.

Miłość w obuwniczym